Czy psychoterapeuta jest rzemieślnikiem, fachowcem, jak każdy inny, czy jest człowiekiem obdarzonym powołaniem i posłanym do cierpiących? Czy ważniejsze jest jego formalne przygotowanie czy wrodzony dar? Pomaga wiedzą i umiejętnościami czy swoją osobą?
Współczesne szkoły terapeutyczne nieustannie zwiększają wymogi stawiane adeptom psychoterapii, a stawanie się terapeutą wymaga złożonego i specjalistycznego szkolenia i trwa wiele lat. Kończy się uzyskaniem certyfikatu lub licencji psychoterapeuty. Otwierający swą praktykę terapeuta ma przypisany identyfikator swojej działalności: według Polskiej Klasyfikacji Wyrobów i Usług jego działalność widnieje pod numerem 86.90.18.0 - Usługi w zakresie zdrowia psychicznego świadczone przez psychologów i psychoterapeutów. W świetle przepisów psychoterapia jest więc także rzemiosłem. Spotkać można wielu terapeutów, którzy uważają swoją pracę po prostu za źródło zarobkowania, i, jakkolwiek taka deklaracja nie brzmi wzniośle, są skutecznymi fachowcami w wydobywaniu ludzi z ich problemów.
Są także psychoterapeuci, traktujący swoją pracę jako powołanie, misję, a w każdym razie coś więcej niż fach. (Pomijam tu osoby świadczące psychoterapię bez żadnego przygotowania merytorycznego, często zawieszone w bliżej nieokreślonym świecie niedookreślonego ducha.)
Rola intuicji, pomysłowości, twórczości i gotowości do pewnego ryzyka jest w psychoterapii tak duża, że wielu doświadczonych psychoterapeutów uważa ich pracę za rodzaj sztuki. Joseph Zinker, terapeuta Gestalt, wymienia niezbędne cechy twórczego psychoterapeuty. Są to m.in.:
- gotowość do ryzyka i ponoszenia niepowodzeń,
- humor (także z samego siebie), umiejętność gry i zabawy,
- dostrzeganie zasobów własnych i klienta,
- tolerowanie niepewności, wieloznaczności oraz cierpliwość,
- wychodzenie poza nawyki, przecieranie nowych dróg,
- korzystanie z wyobraźni,
- ciekawość dla nieznanego,
- wrażliwość zmysłowa,
- zintegrowanie Yin-Yang (integracja różnych przeciwieństw).
Być może chłodny profesjonalista i improwizujący zapaleniec to tylko dwie skrajności.
Kto chciałby pójść ze swoimi najskrytszymi rozterkami do świetnie wyszkolonego, lecz zdystansowanego, bezuczuciowego eksperta? Albo kto chciałby powierzyć swoje niezrozumiałe uczucia lekkoduchowi, który opiera się wyłącznie na intuicji i improwizacji?
Czy w ogóle jest do pogodzenia terapeutyczne mędrca szkiełko i oko z twórczym sposobem bycia i odrobiną pozytywnego szaleństwa? A może to nie tyle możliwość, co konieczność na drodze do bycia psychoterapeutą, który nie tylko leczy, lecz także „zaraża” pasją życia poprzez swój przykład? Nie artysta, nie rzemieślnik, lecz artysta-rzemieślnik.
Bo psychoterapia należy do niewielu profesji, w których autentyczność i zamiłowanie do życia są aż tak ważne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz