Uczestnicząc przez wiele lat w zajęciach na studium z psychoterapii, miałem możliwość zwrócić uwagę na to, jak pracują kandydaci na psychoterapeutów po studiach psychologicznych (oraz psychiatrzy) oraz po innych kierunkach studiów. Wydawać by się mogło, że terapeuci, którzy ukończyli studia psychologiczne lub mają specjalizację z psychiatrii, będą posiadać wykształcenie i kwalifikacje, by skuteczniej pomagać.
Ani razu jednak nie zauważyłem, by psychoterapeuta - psycholog pracował pod jakimkolwiek względem lepiej, niż np. psychoterapeuta po filologii, pedagogice, prawie czy nawet... AWFie lub matematyce. A może nawet psycholodzy czy lekarze, z racji wiedzy i złożonego pojęciowego aparatu, bardziej byli skłonni skrywać się za fasadą profesjonalizmu i racjonalizować. Albo też koncentrowali się przesadnie na myśleniu diagnostycznym, klasyfikującym pacjenta, lub mieli subtelną skłonność do nawiązywania relacji autorytarnej i przyjmowania postawy obronnej.
Tymczasem głęboko zakorzenione społecznie, stereotypowe podejście, składnia wielu klientów do poszukiwania psychoterapeuty, który będzie psychologiem akademickim lub psychiatrą. Również niektóre projekty ustawy o zawodzie psychoterapeuty ciążyły tym założeniem.
To prawda: przez wiele lat studenci psychologii dowiadywali się wiele na temat psychoterapii a wielu znanych psychoterapeutów było psychologami lub lekarzami. Jednak na przykładzie Europy Zachodniej widać jednocześnie proces autonomizacji profesji psychoterapeuty i, co ważne, nieustanny wzrost wymagań merytorycznych do uzyskania certyfikatu. Ta autonomizacja jest zgodna z duchem Strasburskiej Deklaracji o Psychoterapii.
Zapraszam psychoterapeutów, będących psychologami, do wypowiedzenia się, czy studia psychologiczne odegrały ważną rolę w stawaniu się psychoterapeutą i praktykowaniu psychoterapii. Również ciekawią mnie doświadczenia terapeutów "niepsychologów" związane z odbiorem ich pracy przez środowisko.
Studiuje psychoterapie i mam czelnosc czynic to bez dyplomu psychologa, choc z dyplomem wydzialu humanistycznego. Kiedy podejmowalam decyzje, tez sie zastanawialam, czy nie powinnam tej Drogi zaczac jednak od studiow psychologicznych. Zapytalam wtedy madra glowe, psychologa i psychoterapeute z wieloletnim doswiadczeniem, superwizora, a ow czlowiek odpowiedzial, w duzym skrocie, ze studia psychoterapeutyczne trwaja 4 lata i ze jest to wystarczajaco duzo czasu, by uzupelnic wiedze z psychologii o tematy/informacje, ktore moga byc mi potrzebne jako psychoterapeutce. To jesli chodzi o teorie. Uczymy sie terapii, prowadzac ja. I nie do przecenienia jest superwizja. Podczas studiow, dokladnie tak jak napisales, spotykalam osoby po psychologii, ktore wcale nie radzily sobie lepiej, a czasem wrecz przeciwnie: stawialy diagnoze i szly za nia, zapominajac, ze kazdy czlowiek jest inny, i dla kazdego powinna byc inna terapia, to za moimi ulubionymi Yalomem i Ericksonem. Pracuje jako terapeutka, a obok mnie psychologowie z dyplomami, ktorzy radza sie mnie, niepsychologa, w wielu roznych kwestiach, z ktorymi maja klopot, dlaczego akurat mnie? bo jestem starsza, bardziej doswiadczona zyciowa, i mysle niestereotypowo. Nie ucza tego na studiach:) Kiedys mialam watpliwosci, a nawet kompleksy wobec psychologow, dopoki nie dotarlo do mnie z cala swiadomoscia, ze psycholog i psychoterapeuta to dwa osobne zawody. Ewa
OdpowiedzUsuńŚwietnie napisany artykuł.
OdpowiedzUsuń