Przeciwprzeniesienie w terapii pacjentów borderline, autorstwa Glen O. Gabbard oraz Sallye M. Wilkinson, to kolejna porządna książka psychoanalityczna i godna polecenia lektura dla terapeutów humanistycznych, do których w pierwszej kolejności kieruję ten wpis. Jeśli przyjąć istnienie trzech poziomów głębokości zaburzenia: psychotyczny, zaburzenie osobowości oraz neurotyczny, to pracując z klientem z najwyższego z nich, terapeuci humanistyczni czują się jak ryba w wodzie. A być może nawet niewiele gorzej, jeśli pracują z pacjentem psychotycznym, ponieważ transparentność, którą cenią i oferują, osłabia lęk psychotyczny pacjenta i trzyma go blisko poczucia rzeczywistości. Terapeutyczne schody zaczynają się w terapii osoby z osobowością pograniczną.
Potrzebuję zaznaczyć, że psychoterapeuta rozumie problem borderline inaczej, niż psychiatra; nie patrzy na niego zero-jedynkowo (choroba/brak choroby) lecz jako na kontinuum dojrzałości organizacji ego. Możliwa jest zatem praca terapeutyczna z pacjentem o organizacji osobowości borderline, który niekoniecznie otrzymałby dokładnie taką diagnozę.
Mechanizmy obronne pacjenta borderline: silne projekcje, projekcyjna identyfikacja, dosłownie zamieniająca terapeutę w zły obiekt, rozszczepienie przenoszące terapeutę w jednej chwili z wyżyn bycia kochanym do otchłani pogardy - wymagają od terapeuty posiadania wielu punktów podparcia.
Psychoterapia osób z zaburzeniem osobowości typu borderline to nie lada wyzwanie dla każdego psychoterapeuty. Właśnie patrzenie na terapię pacjenta borderline jako wyzwanie jest jednocześnie znamienne dla tej grupy pacjentów, jak i ryzykowne dla terapeuty i prowadzonej psychoterapii. Jak każde wielkie wyzwanie, może uruchamiać w terapeucie raz postawy ratowniczo-opiekuńcze, a innym skutkować jego załamaniem oraz poczuciem bezwartościowości i porażki. A żadna z nich nie jest odpowiedzią terapeutyczną. Tym oraz innym skrajnym przeżyciom terapeuty, czyli przeciwprzeniesieniu, poświęcona jest ta książka.
Uważam, że psychoterapia humanistyczna (mam na myśli zwłaszcza terapię Gestalt, którą znam najlepiej) osoby z pogranicznym zaburzeniem osobowości musi być jednak częściowo zmodyfikowana, a modyfikacja ta stanowi „doposażenie” terapeuty w wiedzę i umiejętności specyficzne dla tej grupy pacjentów.
Co ciekawe, autorzy książki zauważają, że także psychoanaliza w klasycznym ujęciu (neutralność, brak odsłaniania, frustracja, rozwój nerwicy przeniesieniowej) nie nadaje się do skutecznej psychoterapii tej grupy osób. Według mnie, pod względem elastyczności terapeuty i stopnia jego otwartości, psychoanaliza i terapia Gestalt spotykają się w psychoterapii pacjentów borderline w połowie drogi do siebie.
Pracując z osobą o organizacji osobowości borderline, pozostawanie wyłącznie w bezpośredniej relacji tu i teraz może być dla terapeuty zwyczajnie nie do uniesienia. Ochocze wchodzenie w żywy kontakt emocjonalny, tak pożądany w spotkaniu typu Ja-Ty, może być dla terapeuty ślepą uliczką. Jeśli terapeuta dobrodusznie odniesie do siebie tak masywne projekcje i pomyli własne „Ja” z odszczepionym fragmentem self-obiekt pacjenta, może wkrótce sam potrzebować terapii. Spontaniczność psychoterapeuty, będąca często skutecznym narzędziem w terapii Gestalt, w pracy z osobą z pogranicznym zaburzeniem osobowości w każdej chwili może zamienić się w acting out terapeuty. A linia kontaktu granicznego łatwo może zamienić się w linię frontu, z której terapeuta po prostu będzie się ewakuował.
Książka pomaga zrozumieć istotę cierpienia osoby pogranicznej, a tym samym nie obwiniać jej ani siebie. Pozwala zobaczyć, jak projekcyjna identyfikacja może stać się narzędziem pracy terapeutycznej. Terapeuta Gestalt łatwiej odkryje, kiedy zwiększenie dystansu jest leczeniem (przetrawianiem emocji pacjenta i odbudowywaniem pozycji terapeuty), a kiedy może sobie pozwolić na bardziej bezpośrednią emocjonalną wymianę, częstą w klasycznym, fenomenologicznym Gestalcie. Albo inaczej: kiedy terapia staje się bardziej podtrzymująca, a kiedy można pracować nad uświadomieniem, wglądem. Elastyczność terapeuty w prowadzeniu terapii osoby pogranicznej jest szczególnie ważna.
I chociaż trudno mówić o „relacji” z autorem książki, Czytelnik znajdzie u autorów wiele zrozumienia i akceptacji dla swoich emocji, którymi może się przerażać a czasem nawet im zaprzeczać. W ten sposób książka odbarcza, pomaga spojrzeć na własne przeżycia jako normalne, odbudować swoją pozycję, czyli spełnia w pewnym sensie zadanie superwizyjne. A terapeuci pacjentów borderline, wsparcia i superwizji bardzo potrzebują.
Potrzebuję zaznaczyć, że psychoterapeuta rozumie problem borderline inaczej, niż psychiatra; nie patrzy na niego zero-jedynkowo (choroba/brak choroby) lecz jako na kontinuum dojrzałości organizacji ego. Możliwa jest zatem praca terapeutyczna z pacjentem o organizacji osobowości borderline, który niekoniecznie otrzymałby dokładnie taką diagnozę.
Mechanizmy obronne pacjenta borderline: silne projekcje, projekcyjna identyfikacja, dosłownie zamieniająca terapeutę w zły obiekt, rozszczepienie przenoszące terapeutę w jednej chwili z wyżyn bycia kochanym do otchłani pogardy - wymagają od terapeuty posiadania wielu punktów podparcia.
Psychoterapia osób z zaburzeniem osobowości typu borderline to nie lada wyzwanie dla każdego psychoterapeuty. Właśnie patrzenie na terapię pacjenta borderline jako wyzwanie jest jednocześnie znamienne dla tej grupy pacjentów, jak i ryzykowne dla terapeuty i prowadzonej psychoterapii. Jak każde wielkie wyzwanie, może uruchamiać w terapeucie raz postawy ratowniczo-opiekuńcze, a innym skutkować jego załamaniem oraz poczuciem bezwartościowości i porażki. A żadna z nich nie jest odpowiedzią terapeutyczną. Tym oraz innym skrajnym przeżyciom terapeuty, czyli przeciwprzeniesieniu, poświęcona jest ta książka.
Uważam, że psychoterapia humanistyczna (mam na myśli zwłaszcza terapię Gestalt, którą znam najlepiej) osoby z pogranicznym zaburzeniem osobowości musi być jednak częściowo zmodyfikowana, a modyfikacja ta stanowi „doposażenie” terapeuty w wiedzę i umiejętności specyficzne dla tej grupy pacjentów.
Co ciekawe, autorzy książki zauważają, że także psychoanaliza w klasycznym ujęciu (neutralność, brak odsłaniania, frustracja, rozwój nerwicy przeniesieniowej) nie nadaje się do skutecznej psychoterapii tej grupy osób. Według mnie, pod względem elastyczności terapeuty i stopnia jego otwartości, psychoanaliza i terapia Gestalt spotykają się w psychoterapii pacjentów borderline w połowie drogi do siebie.
Pracując z osobą o organizacji osobowości borderline, pozostawanie wyłącznie w bezpośredniej relacji tu i teraz może być dla terapeuty zwyczajnie nie do uniesienia. Ochocze wchodzenie w żywy kontakt emocjonalny, tak pożądany w spotkaniu typu Ja-Ty, może być dla terapeuty ślepą uliczką. Jeśli terapeuta dobrodusznie odniesie do siebie tak masywne projekcje i pomyli własne „Ja” z odszczepionym fragmentem self-obiekt pacjenta, może wkrótce sam potrzebować terapii. Spontaniczność psychoterapeuty, będąca często skutecznym narzędziem w terapii Gestalt, w pracy z osobą z pogranicznym zaburzeniem osobowości w każdej chwili może zamienić się w acting out terapeuty. A linia kontaktu granicznego łatwo może zamienić się w linię frontu, z której terapeuta po prostu będzie się ewakuował.
Książka pomaga zrozumieć istotę cierpienia osoby pogranicznej, a tym samym nie obwiniać jej ani siebie. Pozwala zobaczyć, jak projekcyjna identyfikacja może stać się narzędziem pracy terapeutycznej. Terapeuta Gestalt łatwiej odkryje, kiedy zwiększenie dystansu jest leczeniem (przetrawianiem emocji pacjenta i odbudowywaniem pozycji terapeuty), a kiedy może sobie pozwolić na bardziej bezpośrednią emocjonalną wymianę, częstą w klasycznym, fenomenologicznym Gestalcie. Albo inaczej: kiedy terapia staje się bardziej podtrzymująca, a kiedy można pracować nad uświadomieniem, wglądem. Elastyczność terapeuty w prowadzeniu terapii osoby pogranicznej jest szczególnie ważna.
I chociaż trudno mówić o „relacji” z autorem książki, Czytelnik znajdzie u autorów wiele zrozumienia i akceptacji dla swoich emocji, którymi może się przerażać a czasem nawet im zaprzeczać. W ten sposób książka odbarcza, pomaga spojrzeć na własne przeżycia jako normalne, odbudować swoją pozycję, czyli spełnia w pewnym sensie zadanie superwizyjne. A terapeuci pacjentów borderline, wsparcia i superwizji bardzo potrzebują.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz