niedziela, 27 lipca 2014

Psychoterapia nie zagraża duchowości


psychoterapia a duchowość

Pytanie, czy psychoterapia może stwarzać zagrożenie dla duchowości i wiary człowieka często pojawia się w kręgach osób wierzących. I zdradza według mnie jakieś trudne do przezwyciężenia nieporozumienie a także nieuznawanie autonomii oraz kompetencji takich dziedzin, jak psychologia, psychiatria czy psychoterapia.

Czy ktoś, kto wyleczył kręgosłup, serce, układ trawienny i ma więcej sił, czuje się lepiej, ryzykuje uszczerbek na życiu duchowym? Czy przeciwnie: może go jeszcze lepiej doświadczać?

Założenie, że poszerzenie świadomości siebie zagraża religijności podobne jest do rozumowania, że wyleczenie niedowładu ręki zagraża duchowości tylko dlatego, że wyleczony może następnie tą ręką ukraść.

Niektóre osoby religijne uważają, że psychoterapia za bardzo skupia na samym sobie i własnym komforcie, czyli karmi egoizm. Egoizm informuje o tym, że czegoś ważnego nie dostałeś i ciągle kompulsywnie szukasz. Psychoterapia, będąc m.in. korektywnym doświadczeniem emocjonalnym, stwarza możliwość przejścia poszczególnych okresów rozwojowych i przepracowania w dostatecznym stopniu tego, czego nie dostałeś. Dopiero uzupełnienie ważniejszych braków pozwala odpuścić sobie dalsze obsesyjne zabieganie o coś oraz zwrócenie się do świata. Gdyby psychoterapia eskalowała egoizm, oznaczałoby to, że celem psychoterapii jest zafiksować człowieka na etapie rozwojowym wieku 1-2 lat i ani kroku dalej. Celem psychoterapii jest tymczasem stać się człowiekiem dorosłym, odpowiedzialnym, zdolnym do wchodzenia w relacje wzajemności:

Pacjent psychoterapii zmierza do sokratycznego celu poznania życia, chcąc się jak najwięcej dowiedzieć o sobie […] oraz stać się osobą moralną, która przeżywa swoje życie odpowiedzialnie, a nie impulsywnie (Lothane, 2002, za: McWilliams 2011).

Ponieważ jednak psychoterapia wpływa na „architekturę” życia psychicznego, może skutkować erozją pewnych form duchowości, u podłoża których leżą określone mechanizmy psychologiczne.

Jakiej duchowości psychoterapia „zaszkodzić” może:

- opartej na lęku przed karą (doczesną lub wieczną) oraz lęku przed samą śmiercią;
- opartej na przekonaniu: „Jesteś nikim (pyłem), na nic nie zasługujesz, wszystko zawdzięczasz Bogu”;
- opartej na zaprzeczaniu własnym uczuciom („Odkąd spotkałem Boga, złość jest mi obca, kocham jednakowo wszystkich”);
- opartej na lęku przed samotnością i nieumiejętności bycia z ludźmi (
Wprawdzie nie układa mi się z ludźmi, ale za to mam dobrą relację z Bogiem);
- przerzucającej cały sens istnienia na to, co będzie po śmierci.

Głębsze poznanie siebie prowadzi często do rewizji dotychczasowego sposobu życia. Widząc, jak podejmowałeś niektóre decyzje, możesz chcieć naprawić błędy albo podjąć nowe decyzje. Staniesz przed wyborem, który może być bardziej świadomy. Dramatyczny przykład: duchowny podczas psychoterapii odkrył, że był silnie związany emocjonalnie z zaborczą matką. Mylił jej zaborczość z miłością. Słabo rozróżniał pragnienia matki od własnych, a jej pragnienie, by jako najmłodszy syn wstąpił do seminarium, zinterpretował jako wolę Boga. Kiedy nauczył się kochać rodzica, pozostając w pełni odrębną jednostką, dostrzegł konieczność rewizji wcześniejszego wyboru. Pytanie: czy jeśli zrezygnuje z roli duchownego, to zagrozi swojemu życiu duchowemu, czy też przeciwnie - da mu szansę rozwoju?

Pewnie nie każde szczęście jest równoważne z duchowością, ale na pewno nie jest nią żadne gorzkie samopoświęcenie.

Psychoterapia jako doświadczenie moralne

Psychoterapia jest doświadczeniem moralnym, rozwijając człowieka na sposób świecki w wymiarach, które w życiu duchowym mają rangę cnót: prawdy, pokory i nadziei.

Prawda. „Poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli” - stwierdza Ewangelia. Poznanie prawdy o sobie jest doświadczeniem także moralnym. Stwierdzenia „Ukradłeś rower, zdradziłeś żonę, popełniłeś grzech” to jest wytknięcie paragrafu, nazwanie prawdy z rzeczywistości zewnętrznej, behawioralnej. Taka konfrontacja bywa niezbędna, ale rzadko wystarcza do wyleczenia. W najlepszym razie wzmaga wysiłek woli, bez uleczenia tego, co chore. Prawda, która leczy, to zrozumienie złożoności własnego unikalnego kontekstu życiowo-emocjonalnego oraz dostrzeżenie alternatywy.

Pokora. Jest taka modlitwa:
Boże, daj mi siłę, abym pogodził się z tym, czego zmienić nie mogę; odwagę, abym zmienił to, co zmienić mogę i mądrość, abym potrafił odróżnić jedno od drugiego
(K.P. Reinhold Niebuhr / Marek Aureliusz?). Psychoterapia wzmacnia ego, lecz nie nadmuchuje ego. Wzmocnienie ego to realizm, zdolność samokontroli i radzenie sobie z wewnętrznymi konfliktami. Zaś rozdęte ego to problematyka narcyzmu, którą psychoterapia całkiem skutecznie leczy. Pokora to nie samouniżenie, lecz uczciwa ocena siebie. Terapia pomaga odkryć i zaakceptować to, co dla mnie możliwe, a co nigdy się nie zdarzy.

Nadzieja. Budzenie nadziei to jeden z ważniejszych celów sojuszu terapeutycznego oraz czynnik leczący w psychoterapii. Doświadczenie nadziei uratowało niejednego pacjenta samobójczego i wzmaga efekty każdej terapii. Nadzieja to pierwsza z cnót podstawowych w koncepcji Erika Eriksona, stanowiąca rdzenną chęć życia, która sprzyja całościowo pojętemu zdrowiu.

Idąc dalej, mam wątpliwości co do raison d'être dla odrębnej kategorii psychoterapii chrześcijańskiej. Niewątpliwym argumentem „za” jest to, że dzięki niej część osób w ogóle zdecyduje się na terapię. Wątpliwość wynika z możliwości, że podział na terapie chrześcijańskie i niechrześcijańskie pogłębia u wierzących lęk przed eksploracją siebie w oparciu o świecki paradygmat i zniechęca niektóre osoby do korzystania z różnych, cennych szkół terapeutycznych, pomocnych w poznawaniu siebie. Bo czy nie sugeruje, że terapia niechrześcijańska może być anty-chrześcijańska? A na pewno żadna profesjonalna psychoterapia, oparta o wymagający kodeks etyczny, taką nie jest.

7 komentarzy:

  1. Mnie sie wydaje ze lek ten jest rzeczywiscie dosc powszechny, i w niewielkiej czesci ma swoje potwierdzenie. Wynika ono z tego, ze w procesie leczenia zmienia sie widzenie rzeczywistosci na bardziej relane "realistyczne", Na rzeczywistosc ktora w mniejszym stopniu potrzebuje iluzji w wiekszym samodzielnosci. Mysle, ze tylko w kwestii mechanizmow obronnym wiara laczy sie z psychoterapia.
    Sebastian

    OdpowiedzUsuń
  2. "Pewnie nie każde szczęście jest równoważne z duchowością, ale na pewno nie jest nią żadne gorzkie samopoświęcenie." -- ja poszedłbym dalej i powiedział, że człowiek nie może być w pełni szczęśliwy nie uwzględniając wymiaru duchowego. Trójwymiarowy wymiar człowieczeństwa obecny jest w tradycji humanistycznej od dawna. Bliskie mi podejście analizy egzystencjalnej mówi o człowieku jako istocie właśnie w trzech wymiarach umieszczonej: fizycznym (zdrowie/choroba), psychicznym (w kontekście psychodynamicznym: popęd/zaspokojenie) i duchowym (pustka/spełnienie). Rozpatrywanie człowieka w oderwaniu od tych wymiarów jest zawsze jakimś redukcjonizmem i okazaniem braku szacunku.
    Pisał o tym zresztą Paul Tillich w książce "Męstwo bycia". W pewnym uproszczeniu: dawniej szamani byli specjalistami od uzdrawiania i łączyli w swoim działaniu wszystkie te trzy wymiary człowieczeństwa, obecnie zadania te są rozszczepione między lekarzy, psychoterapeutów i księży (duchownych).
    Bardzo fajnie piszesz o tym, jakiej duchowości może psychoterapia zaszkodzić, chociaż ja bym powiedział raczej: jakiej religijności. Religijności z zewnątrz opartej na relacji władzy a wewnątrz na rozszczepieniu. Choć różne podejścia terapeutyczne różnie to nazywają w istocie zawsze chodzi o rozwój, by człowiek był bardziej człowiekiem. I znowu za Tillichem, konieczne jest do tego włączenie niebytu w byt. W tradycji chrześcijańskiej bez tego niemożliwe jest zrozumienie dlaczego Bóg pozwala na zło. Istotą zarówno relacji władzy jak i wewnętrznego rozszczepienia jest właśnie podział a więc wcale rozwojowi człowieczeństwa nie sprzyjają.

    OdpowiedzUsuń
  3. A mój terapeuta jest księdzem i ani on, ani ja nie widzimy w tym problemu. Nawet właśnie takiej osoby szukałam. Dwa w jednym. Wg mnie jest to dla mnie korzyścią, bo obie sfery życia duchowa i psychiczna są ze sobą powiązane i dla mnie obydwie ważne.

    OdpowiedzUsuń
  4. Naprawdę? Do tej pory nie spotkałem się z takim poglądem i w sumie nie widzę w tym zbytniego sensu. Czy czymś złym jest próbowanie zwalczyć swoje problemy? Dlaczego miałoby to być problemem dla religijnych ludzi?

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozmawiałam z jednym z księży. Powiedział wprost, że to zależy od sumienia. Jeżeli podczas ćwiczeń myślisz, że robisz to dla boszka, to wiesz, że robisz źle, jak robisz to dla Ciała to nie tylko nie robisz źle, ale i dobrze!

    OdpowiedzUsuń
  6. Kiedyś na forum wypowiadała się pani, która z jednej strony bardzo chciała chodzić na psychoterapię a z drugiej strony strasznie bolało ją, że na sesji psychoterapeuta pokazuje jej, żeby była bardziej "egoistką" i patrzyła przede wszystkim na własne uczucia. No i z tego co mi wiadomo to babka zrezygnowała z terapii.

    OdpowiedzUsuń
  7. Zdecydowanie nie zagraża, ale jeszcze ją wzmacnia

    OdpowiedzUsuń